środa, 12 marca 2014

Wojna? Ależ po co?

Konflikt na Ukrainie zmienia swoją formę każdego dnia. Niektórzy podnoszą jego rangę do statusu międzynarodowego, wróżą nadchodzącą III wojnę światową, a także zaczynają symulacje ewentualnego starcia wojsk. W ogólnej dezinformacji i natłoku paniki wśród opinii publicznej należy sobie zadać pytanie: Czy możemy spodziewać się wojny?


Jestem ostatnią osobą, która kategorycznie zaprzeczałaby wybuchowi ewentualnego konfliktu. Szerzenie sielskiej atmosfery wiecznego pokoju i świata bez wojen, w którym znajduje się Polska, nie jest ani racjonalnym, ani korzystnym podejściem z punktu widzenia interesu narodowego. Jednocześnie historia zna wiele przypadków, gdy ludzie pobłażliwie podchodzili do zagrożenia państwowości, a także kpili z zapowiedzi międzynarodowych konfliktów. Następstwo tych sytuacji było takie, iż budzili się oni z przysłowiową „ręką w nocniku” kompletnie nieprzygotowani do działań defensywnych. Z drugiej strony, należy jednak postawić sobie pytanie: Czy nasz strach przed wybuchem wojny z udziałem Polski jest uzasadniony?

„Umiesz liczyć, licz na siebie”
W ostatnim czasie jesteśmy obserwatorami wielkiej paniki światowej opinii publicznej. Również na naszym podwórku dziennikarze nie ustępują pola i zalewają nas spekulacjami dotyczącymi wojny. Konflikt na Ukrainie wyewoluował z formy wyzwoleńczej rewolucji do miana zatargu na arenie międzynarodowej burzącego światowy ład. Jasnym wydaje się, iż nie możemy wpisać się w retorykę rozpaczy. Musimy odpowiedzieć sobie na pytanie: Co rodzi u nas tak wielki strach i jak to zmienić?
Wobec raptownie zmieniającej się sytuacji na Ukrainie jako Polacy zaczęliśmy sobie zadawać pytanie: Jak przebiegnie ewentualna wojna z Rosją? W miarę szybko rozsypało się długo budowane przekonanie, iż nasi zachodni sojusznicy rzucą się wszystkimi siłami do obrony naszego kraju. Nastąpiło to zaraz po tym jak Putin wkroczył do Ukrainy zabezpieczając swoje interesy, a świat zareagował „druzgocącym” oburzeniem nie czyniąc przy tym żadnych konkretnych posunięć. Większość z nas mogła mieć uzasadnione skojarzenia z sytuacją Polski podczas II Wojny Światowej, gdy zostaliśmy zdradzeni przez naszych zachodnich przyjaciół, zarówno w czasie inwazji Hitlera, jak i już po zakończeniu działań wojennych. Wizja wielkiego sojuszu NATO w jednej chwili rozbiła się o twardą ścianę rzeczywistości. Stany Zjednoczone oraz silne państwa europejskie mają swoje interesy, których mają zamiar bronić, a porozumienia międzynarodowe stanowią dla nich jedynie świstek papieru, gdy w jakiś sposób się im sprzeciwiają. Dochodzimy do istotnego wniosku, iż należy czerpać mądrość z przysłowia: „Umiesz liczyć, licz na siebie”.
W chwili, gdy już wiemy, że nie mamy co polegać na naszych „sojusznikach”, zaczynamy zliczać własne szable. Również w tym miejscu następuje rozpacz. Polska armia nastawiona na pomoc obcych państw jest niezdolna do samodzielnej obrony granic. Nie będę zagłębiał się w analizę naszych możliwości bojowych, ponieważ nie czuję się ekspertem w tych sprawach. Wątpliwości jednak nie podlega żenująco niski poziom naszego wojska i jest to raczej pogląd niekontrowersyjny.
Na tym poziomie wielu kończy własne rozważania decydując się na panikę i płacz. Chcąc racjonalnie myśleć musimy z negatywnej dla nas analizy wyciągnąć wnioski na przyszłość. Zły stan naszego państwa ma jakieś przyczyny i to je należy zwalczać. Po raz kolejny popełniliśmy błąd w pełni opierając się na pomocy naszych zachodnich „przyjaciół”. Do serca należy sobie wziąć słowa polskiego poety Jana Kochanowskiego:
„Cieszy mię ten rym: Polak mądry po szkodzie. Lecz jeśli prawda i z tego nas zbodzie,
Nową przypowieść Polak sobie kupi, że i przed szkodą, i po szkodzie głupi.”

Putin nie chce wojny
Jak zaznaczyłem wcześniej, nie możemy kategorycznie odrzucić myśli o ewentualnej wojnie. Takie podejście wraz ze zdrową analizą sytuacji doprowadzi nas do cennych wniosków i poczucia konieczności zmian. Na całą sytuacje za naszą wschodnią granicą należy spojrzeć jednak również z racjonalnego punktu widzenia.
Czy w interesie Kremla jest rozpoczęcie III wojny światowej? Po głębszej analizie dojdziemy do wniosku, iż nie. Wszelkie głosy rozpaczy szerzące wizję bezwzględnego Putina dążącego do międzynarodowego konfliktu na drodze podbojów są nieracjonalne. Jak wszyscy wiemy, wielkie wojny nigdy nie przynosiły pożądanych skutków w kontekście długofalowym. W przypadku starć wojsk w obecnym czasie zarówno strona atakująca, jak i broniąca się, poniosłaby ogromne straty w każdym zakresie. Ucierpieliby ludzie, gospodarka, wojsko, jednym słowem wszyscy.
Argumentem przeciwnym jest, iż Putin dąży do odbudowy imperium nie zważając przy tym na nic. W odpowiedzi należy sobie postawić pytanie: Czy wielkie mocarstwa już tego nie robią w zakresie „demokratycznym”? Jesteśmy świadkami misji „pokojowych” Stanów Zjednoczonych, które chronią swoje interesy w danych państwach budując w taki sposób własne imperium. Dlaczego Rosja miałaby dążyć do światowego konfliktu, skoro kolejno realizuje swoje plany, a zachód przy tym co jakiś czas wysyła jedynie wyrazy zaniepokojenia?
Polityką tak wielkich państw zajmują się ludzie wykształceni i doświadczeni w swoim fachu. Dobrze oni wiedzą, iż nie można za jednym zamachem wziąć bezpodstawnie tego na co ma się ochotę. Wszystko musi następować na zasadzie ostrożnego przesuwania granicy z uważnym obserwowaniem otoczenia. Mieliśmy konflikt w Gruzji, który obszedł się praktycznie bez sprzeciwu zachodu. Należy zaznaczyć, iż Rosja zaanektowała część tego państwa podczas Igrzysk w Soczi. Unia Europejska bezczynnie przygląda się również sytuacji na Białorusi. W tym przypadku nie interesują ją prawa tamtejszej ludności. Z czasem przyszła również kolej na Ukrainę. I w tym przypadku stanowisko zachodu jest bierne. Rosja przyłącza do siebie Krym, za chwile będziemy mieli do czynienia z podobną sytuacją we wschodniej części kraju.
Kreml nie dąży do wojny światowej, ponieważ jest mu to nie na rękę. Realizuje skutecznie swoje założenia w obecnej formie poczynań. Wszystko dzieje się za niemym przyzwoleniem Unii Europejskiej i NATO. My zaś mamy deja vu. Rysuje nam się sytuacja sprzed kilku dekad, gdy po wojnie Rosja zajęła nasz kraj, a zachód odwrócił wzrok zapominając o własnym sprzymierzeńcu.
Tekst pierwotnie ukazał się na portalu: mysl24.pl
Gabor Pietrasik

1 komentarz:

  1. To weszpolaki jeszcze istnieją??? Rozumiem... Zima była łagodna i nie wymroziło was... Szkoda...Ale może za [niespełna] rok...

    http://www.youtube.com/channel/UCMEG0LU9e5Dv7yC38jwbE3Q

    OdpowiedzUsuń